Opublikowany przez: Familiepl 2020-03-24 11:51:37
Autor zdjęcia/źródło: zdjęcie Annie Spratt/Unsplash
Decyzją rządu zajęcia dydaktyczne odwołano już 12 marca, dzięki czemu staramy się unikać zgromadzeń i zapobiegać rozprzestrzenieniu koronawirusa. Jest to słuszna decyzja i zapewne rodzice i uczniowie wyobrażali sobie, że będą to takie przedłużone korona ferie.
Kiedy jednak okazało się, że uczniowie mają się uczyć z domu w systemie e-lerningu, a nauczyciele, którzy pozostają w czasie kwarantanny w dyspozycji dyrekcji i gotowości, bardzo przyłożyli się do zadawania dzieciom prac. Nie wszędzie, ale w większości szkół uczniowie zaczęli spędzać przed komputerem po kilka godzin dziennie (niektórzy rodzice twierdza nawet na forach, że 10 latkowie wykonują ćwiczenia i zadania ponad 8 godzin dziennie!).
A w kilku szkołach nauczyciele nieco nadgorliwie zaczęli nawet zadawać do realizacji nowy materiał, który oczywiście muszą dzieciom, zwłaszcza tym młodszym tłumaczyć rodzice.
Nie wszyscy rodzice mogą i zdecydowali się na skorzystanie z zasiłku opiekuńczego z ZUS, więc codziennie też wykonują swoją standardowa pracę – tylko z domu.
Oczywiście w przerwach, lub po swojej pracy, pomagają dzieciom odrabiać lekcje i zrozumieć zadania, których nikt im nie wytłumaczył.
Już wcześniej rodzice skarżyli się, że dzieci mają zbyt dużo zadawane do domu, co powoduje konieczność odrabiania lekcji do późnych godzin wieczornych.
A tymczasem, jak czytamy na profilu Budząca się szkoła, w piśmie z Kuratorium Oświaty z dnia 12 marca 2020 do dyrektorów szkół i przedszkoli:
„Zawieszenie zajęć nie może być traktowane jako okres ferii. Nauczyciele w tym czasie pozostają do dyspozycji dyrektora. Możecie Państwo prosić nauczycieli o przygotowanie materiałów dydaktycznych do samodzielnej pracy uczniów. Materiały te mogą rozwijać zainteresowania uczniów, utrwalać wiedzę, przygotowywać do egzaminów, jednak nie mogą być formą realizacji podstawy programowej.
Proszę Państwa, aby aktywność uczniów była racjonalnie planowana i dawała przestrzeń do rozwoju ich indywidualnych pasji i zainteresowań.”
Poza tym, że zadań dla dzieci jest zbyt dużo i dodatkowo obciążają one rodziców, którzy niejednokrotnie pracują z domu w systemie home office, nikt nie uwzględnił faktu, że do e-learningu potrzebny jest komputer, drukarka, internet. Oczywiście, jest to standard w wielu domach, że każdy domownik ma swój sprzęt.
Jest jednak spora liczba gospodarstw domowych, w których jest jeden komputer, z którego korzystać musi w tym samym czasie kilka osób (uczniów). Są jednak domy, gdzie tego komputera nie ma. I jak wówczas z równym dostępem do edukacji? W tym przypadku na pewno zabrakło wyobraźni.
W tej sprawie wypowiedziała się także na facebooku pedagog Joanna Białobrzeska, nauczycielka z Warszawy, która od 35 lat zajmuje się edukacją. Krytykuje ona nadmierne obciążanie dzieci zadaniami i podkreśla, że powinien to być dla najmłodszych czas relacji. Zostali bowiem nagle wyrwani ze swojego codziennego życia, pozbawieni bezpośrednich kontaktów z rówieśnikami, i zamknięci w domach. Poza tym wciąż dobiegają do nich negatywne informacje i wiadomości, których nie da się uniknąć. „Nie zarzucajcie dzieci materiałami” – apeluje Pani Joanna.
My też przyłączamy się do tego apelu. I nie wyobrażamy sobie, aby dzieci były z nauki w tym czasie w jakikolwiek sposób rozliczane, bądź oceniane.
CZYTAJ TEŻ:
>> 100 pomysłów co robić z dzieckiem w domu!
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.